odwiedziło mój blog

czwartek, 23 sierpnia 2012

21.VI.2012 rok WSPOMINKI....

Decyzja o adopcji była jedną z najlepszych decyzji, jakie z mężem podjęliśmy, no nie licząc naszego ślubu ;) Tyle lat walczyliśmy z niepłodnością, teraz już przeszłam po tym żałobę, ale chciałabym się podzielić niektórymi moimi wspominkami z tamtych lat, tymi miłymi ale i niedobrymi.  
Sierpień 2001rok
4 rano , za godzinę z mamą odwieziemy moją kuzynkę Arletę na dworzec PKP,stoję w łazience wpatrując się w test ciążowy i nie wierzę, są, są dwie kreski, po 8 miesiącach starań. Słyszę, że już Arleta z moją mamą krzątają się po kuchni, chwytam w roztrzęsione ręce test i idę do nich. -patrzcie, nie wierzę, jestem chyba w ciąży ! Obie zerknęły na test i od razu uśmiech, no, u mamy lekkie zaskoczenie zobaczyłam w oku. Czas ruszać na dworzec, na dworze dopiero się rozjaśnia, jest chłodno, ale to nic, w moim sercu jest radość, wszystko mnie teraz cieszy. Dojechałyśmy, na twarzy Arlety cały czas uśmiech, wsiadając do pociągu jeszcze mówiła: -jak super, będę ciocią, strasznie się cieszę i gratuluję. Póki pociąg nie zniknął z peronu Arleta nadal stała przy oknie, machała i się szeroko uśmiechała.  
11 września 2001roku
W Nowym Yorku stała się tragedia ,terroryści zaatakowali WTC, zginęło bardzo dużo ludzi, wielka tragedia, wszędzie płacz, strach, ja też płaczę, nie wiem czy to nie egoistyczne , ale płaczę tylko nad swoim losem, bo moja radość , że będę mamą nie trwała zbyt długo.......jest gdzieś godzina 22, leżę w łóżku, szpitalnym łóżku, na rano zaplanowany zabieg.....poroniłam.....nie wiem dlaczego, jeszcze parę dni temu lekarz pokazywał mi na monitorze jakąś kropeczkę z pulsującym mikroskopijnym punkcikiem -widzi pani, to serce pani dziecka! A teraz pozostała tylko wielka pustka i żal do całego świata, dlaczego ja, ta która czekała razem ze swoim ukochanym mężczyzną na ten mały Cud, który miał się urodzić za 8 miesięcy.  
2003 rok
Jestem po trzecim poronieniu, już w miarę doszłam do siebie psychicznie i fizycznie. Właśnie wyszłam z moim psem na spacer, przechodzę obok placu zabaw, widzę znajome twarze. Moje koleżanki te dalsze i bliższe siedzą na ławeczce i sobie plotkują a ich dzieci bawią się na huśtawkach. Idę w ich kierunku, uśmiecham się, witam i nagle ta dalsza koleżanka wyskakuje z tekstem , który zapamiętałam do teraz i będę pamiętać do końca życia, wtedy według niej to było śmieszne. Jasne, bardzo śmieszne, jak można tak zażartować wiedząc, że ta osoba właśnie poroniła, czyli ja. A co powiedziała, a więc podchodzę a ona:"a co ty tutaj robisz, co chciałaś , tu mogą przebywać tylko matki z dziećmi, idź stąd" i szeroki uśmiech. Najpierw szok, głupio mi się zrobiło i przykro, to rzuciłam tekstem pokazując na mojego psa:" no przecież przyszłam z córką". Teraz sobie zdałam sprawę, że ta osoba bawiła się 5 lat później na moim weselu, za dobrą duszyczką jestem, że tak szybko wybaczam wstyd  
czerwiec 2012rok
 Rodzina też potrafi ranić, brat męża ostatnio rzucił w kłótni do mojego ślubnego:"zobaczymy jak będziesz miał własne dziecko, na razie nie potrafisz zrobić". Ale tak jak napisałam to są niemiłe wspomnienia, teraz jestem szczęśliwa, mam kochającego męża, piękny dom z ogrodem, po którym niedługo będzie słychać tupot małych stópek kocham

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz